W czasach kiedy prawie wszyscy mają smartfony, nawet dzieci
miewają tablety i już prawie każdy korzysta z komputera, wydaje się, że notes
to nie jest fajny pomysł na upominek bo przecież kto pisze ręcznie? Moim
zdaniem to nieprawda ciągle piszemy ręcznie, rysujemy, robimy notatki i
diagramy. Co ważne bardzo lubimy ładne, markowe rzeczy.
Chciałabym napisać o fenomenie Moleskine – niby zwykłe
notesy czy kalendarze z gumką – a jednak przedmioty pożądania. Mam ich kilka i
wielu moich znajomych je ma i są szczerymi entuzjastami. Ja na początku byłam
sceptycznie nastawiona ale z czasem się przekonałam – może nie tyle do marki co
do praktyczności rozwiązań tej marki. Takie drobiazgi, które sprawiają, że miło
się z niego korzysta. Okładka, którą łatwo utrzymać w czystości, mała kieszonka
z tyłu, pozwalająca na ukrycie naklejek, wizytówek, gumka, zabezpieczająca
przed otwarciem.
Duże znaczenie dla atrakcyjności tego upominku ma legenda
jaką wokół niego urosła. W Internecie możemy znaleźć setki zdjęć z prawdziwymi
dziełami namalowanymi i narysowanymi w tych notesach. Co ciekawe są aplikacje na smartfony
imitujące notesy tej marki.
Dla kogo taki prezent? Można taki notes dać tylko takim
osobom, które znają tą markę. Ci którzy nie znają Moleskine – nie docenią
takiego prezentu. Wiem, że często są prezentami w agencjach reklamowych, w dużych
korporacjach, międzynarodowych firmach.
Niedawno podobne notesy rozdawała firma sprzedająca ubezpieczenia w
zamian za wypełnienie ankiety i zgodę na spotkanie z przedstawicielem, cieszyły
się bardzo dużym zainteresowaniem, nie wiem czy były oryginalne.
Oryginalny Moleskine w zależności od wielkości i różnych
dodatkowych atrakcji kosztuje od 25 do 100 złotych. W Internecie jest wiele
firm sprzedających notesy i kalendarze tej marki.